Walka ze zgnilcem złośliwym, który jest chorobą pszczół zwalczaną z urzędu, przypomina czasem walkę z wiatrakami. Państwowa Służba Weterynaryjna nie jest należycie przygotowana do zwalczania chorób pszczół, ponieważ na studiach zbyt mało czasu poświęca się temu zagadnieniu. Przedmiot „choroby owadów użytkowych” wykładany jest tylko przez 1 semestr, często tylko teoretycznie jak to było w moim przypadku, więc po ukończeniu takiej edukacji, lekarze weterynarii mają bardzo blade pojęcie o pszczołach i ich chorobach. Nie dziwi więc fakt, że po stwierdzeniu choroby na terenie Inspekcji Weterynaryjnej, w wielu przypadkach, jej lekarze dostają „gęsiej skórki” i przystępują do likwidacji choroby ze strachem, starając się jak najszybciej zamieść problem pod przysłowiowy dywan, dokonując przeglądu pasiek pobieżnie i niechętnie. Przez kilkanaście lat pełniłem funkcje wiceprezesa Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy i posiadam spore kontakty z pszczelarzami w całym województwie. Wg ich relacji czasami pszczelarze przynoszący próbki plastrów do Powiatowych Inspektoratów Weterynarii traktowani są jak „persona non grata”.